Tragedia w Tatrach. To było piekło. Pioruny biły w Giewont jak w tarczę, raziły ludzi, odrywały ich od skał, rozrzucały po szczycie. Jedni płakali, inni modlili się, jakiś ksiądz udzielał im rozgrzeszenia. - Nie sądziłem, że coś takiego jest w ogóle możliwe – mówi Rafał Magner (41 l.), turysta z Rudy Śląskiej, któremu piorun poraził rękę, brzuch i nogę. Jest jedną ze 161 ofiar burzy, która w czwartkowe popołudnie objęła śmiertelnym uściskiem Tatry. Ludzie w klapkach i japonkach blokowali przejście....
Pierwszy piorun zmroził wszystkich. Wyładowanie poszło po łańcuchu, więc ludzie, którzy się go trzymali, zostali rozrzuceni jak piłki pingpongowe. - Jedna kobieta przed nami straciła przytomność. Mąż reanimował ją przez czterdzieści minut. Potem i jego uderzył piorun. Kobieta niestety zmarła. Inna obok nas miała złamaną miednicę. Byli ludzie mniej ranni, z połamanymi nogami i rękami. Byli tacy jak ja - porażeni. Ja nie trzymałem się łańcucha tylko skały. Mimo to poparzyło mi rękę, brzuch i nogę. Buty, które miałem na sobie, zostały rozerwane i spalone – dodaje pan Rafał.
https://www.se.pl/wiadomosci/polska/ludzie-w-japonkach-blokowali-droge-ucieczki-tragedia-w-tatrach-aa-G862-pmNy-bMBK.html
W sumie do szpitali w Małopolsce przetransportowano 157 osób. ....
Większa tragedia , w sensie liczby poszkodowanych , uczestników małoletnich , niż przy Tupolewie.
15 godzin temu - Prokuratura będzie badać okoliczności tragedii na Giewoncie, do której doszło w czwartek podczas burzy w Tatrach. Śledztwo będzie ...
Jak mówi naczelnik TOPR Jan Krzysztof, w chwili uderzenia ludzi "wręcz odrzuciło" od łańcuchów. Część turystów rozpoczęła ucieczkę, co pociągnęło za sobą kolejne ofiary – niektórzy potykali się, upadali a nawet byli tratowani. Znaczna część poszkodowanych (jest ich około 150) to właśnie skutek paniki.
Fala uderzeniowa przyszła w sposób bardzo nieoczekiwany, raptowny. Wydaje mi się, że po pierwszym uderzeniu były największe straty ludzkie, bardzo dużo ludzi było porozrzucanych, niektórzy pospadali – opisuje mężczyzna, który chce pozostać anonimowy. Według niego sytuacja przypominała "wybuch kilku granatów".
Szlak na Giewont zamknięty
(http://www.tvn24.pl)
A ja w czwartek byłam w pracy.
Dom dziecka miał wizytę rezydenta i Radnych Gminy.
W końcu zaczęłam się zastanawiać czy jakiś nadgodzin nie zrobić i nie odebrać w następnym tygodniu ale nie wolno .Jak tam zatrudnionych ze 12 Pań , to z 6 jak jeden mąż prosiła o posprzątanie czegoś.
A budynek niby dopiero po remoncie , okna drzwi na świeżo pomyte ......
No ale Giewont , to jest dopiero tragedia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz